sobota, 25 sierpnia 2012

Starcie trzech tuszy - Clinique - Jemma Kidd - Benefit

Witajcie,

Dziś notka na temat moich przemyśleń dotyczących trzech tuszy do rzęs:


Bardzo długi okres czasu używałam tuszu do rzęs Clinique High Impact Mascara

I mimo że powinien on pogrubiać, podkręcać i wydłużać to moim zdaniem jedynie robił to ostatnie (raz na trzy razy udało mu się podkręcić). 
Mnie to jednak wystarczało. Lubię subtelnie podkreślić moje rzęsy bez nadmiernego obciążania ich pogrubieniem. 



Kiedy dowiedziałam się o możliwości przetestowania dwóch innych tuszy nie wahałam się ani chwili - zamówiłam je u kumpeli z Londynu i po dwóch tygodniach miała je już u siebie.

Pierwszy na ogień poszedł Jemma Kidd



Początkowo byłam z niego zadowolona - tu mogłam szczerze powiedzieć - mamy podkręcenie rzęs. OOO tak tu można było to zauważyć. Niestety wydaje mi się że przy pogodzie jaką obecnie mamy (plus 28 stopni uff) tusz się osypuje. Nie zauważyłam tego przy chłodniejszych dniach więc zwalam to na pogodę.

Poza tym jest świetny, rzęsy wyglądają po nim zniewalająco. 

Drugim tuszem był zachwalany pod niebiosa Bad Gal Lash Benefita


Pierwsze co się rzuca w oczy to niebotyczna szczotka która uniemożliwia manewrowanie. Nigdy mi się nie zdarza a przy tym tuszu kilka razy już się podziobałam wokół oka i musiałam poprawiać makijaż. Trzeba trochę wprawy i będzie ok.
Tusz pogrubiający? OMG coś się zmieniło od czasu kiedy się malowałam? Pamiętam tusze które zostawiały grubą warstwę na rzęsach i wyglądało to okropnie. 
Ja bym ten tusz nazwała wydłużającym i podkreślającym rzęsy. No chyba że termin pogrubienia rzęs w tuszach zmienił się albo tanie tusze taki efekt dają tandety.

Wszystkie trzy tusze zasługują na uwagę - dający efekt podkreślonych rzęs a nie przemalowanych.

Miałyście do czynienia z któryś z powyższych tuszy? Jakie jest Wasze zdanie na ich temat?

Pozdrawiam




niedziela, 19 sierpnia 2012

Leniwe niedzielne popołudnie - ekstrakt z banana

Witajcie,

Ciepłe niedzielne popołudnie spędzam w domu. Trochę piekłam:


trochę plotkowałam przy kawie ...

to moja ulubiona ...

a na koniec peeling z wysp Bora Bora

oraz maseczka z ekstraktu z banana (połączona z mlekiem pachnie na koktajl bananowy)

zapach w wersji sproszkowanej nie za bardzo przypomina banana
ale po rozrobieniu już cud malina :)

A teraz przy zajadaniu się lentylkami z Czeskiego Cieszyna przygotowuję recenzję trzech tuszy:


Pozdrawiam i miłego popołudnia 

Pozdrawiam



piątek, 17 sierpnia 2012

Aktualny testing - Avene Cleanance K

Witam,

Poza dokładnym oczyszczaniu skóry, ostatnio do mojej kosmetyki trafił produkt zwalczający niedoskonałości.

Jako takich wielkich bomb nie mam, ale niebotycznie moja skóra się zapycha.

Stosuję już najlżejsze kremy, dokładnie oczyszczam i nadal na policzkach mam podskórne grudki.


w prezencie żel do mycia twarzy



jako dodatek do zakupu otrzymałam:

Mam nadzieję że to pomoże mi zwalczyć uporczywy problem.

Czy może znacie jakieś sposoby na grudki podskórne? Już staram się nie spać na twarzy, nie głaskać jej i nie przykładać do niej niczego (zwłaszcza telefonu).

Z góry dziękuje za wszelkie rady.

Pozdrawiam




czwartek, 16 sierpnia 2012

Maseczking ciąg dalszy - peeling polinezyjski z wysp Bora Bora + ekstrakt z pomarańczy

Witajcie,

W dniu wczorajszym jak większa część Polski miałam wolny dzień. Dziś po prostu nie mogłam dojść do siebie - stanowczo za krótko wolne było.

Korzystając wczoraj z okazji postanowiłam zrobić sobie i peeling i maseczkę.

Okazało się że peeling polinelizyjski z wysp Bora Bora to peeling mechaniczny i to całkiem treściwy.

Opis macie pod poniższym linkiem


wygląda całkiem niewinnie...
a po rozrobieniu z wodą:
Trzeba uważać żeby sobie krzywdy nie zrobić bo drobinki niewinne ale całkiem ostre.
A skóra bez porównania z innym peelingiem - oczyszczona, gładka i niestety zaczerwieniona.
Zapach większości się Wam spodoba bo to pięknie kokosem pachnie.

Po tym zabiegu postanowiłam wzmocnić ją maseczką z ekstraktu z pomarańczy:

zapach pomarańczowego Vibovitu 

Poniżej zamieszczam także opis produktu


Skóra po tym zabiegu nie wymaga już dosłownie niczego. Idealnie zrównoważona, gładka i rozjaśniona. Koloryt po dawce witaminek wzmocniony. Peeling przygotował skórę na przyjęcie witamin z maseczki.

Miałyście już ten peeling w swojej kosmetyczce? A może znacie inne równie dobre kosmetyki naturalne do oczyszczania skóry.

Buziaki :*


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

"Gdzie jest moje mango?" - maseczka z ekstraktu z mango

Witajcie,

Cieszę się że spodobały się Wam moje babeczki. Nauczyłam się je robić to te muszę je ładnie dekorować a to już wyższa szkoła jazdy 

Współpracownicy mieli dziś okazję skosztować moich specjałów.



Ponieważ moja maseczkowo-peelingowa mania nadal trwa to dziś porcja na

Mango

a konkretnie na maseczkę z ekstraktu z mango

opis na stronie w której został zakupiony:


Sposobów na maseczki z ekstraktów jest dużo.
Można je łączyć z wodą mineralną, hydrolatami, olejami, dodawać do nich mączki ryżowej, glinki, można z nich zrobić peelingi mechaniczne.



zapach tego specyfiku jest bardzo słodki. Ja już nie mogłam wytrzymać żeby zmyć maseczkę.

Ja mój ekstrakt zmieszałam z mlekiem i wyszło takie coś:


a na skórze wyglądało mniej więcej tak


Trochę się bałam bo to w końcu 100% stężenie było na mojej twarzy przez 10 minut ale po zmyciu skóra była niesamowicie gładziutka. I tyle jak na pierwszy raz.

Zapach - tylko dla wytrwałych. Żaden zapach aż tak mnie nie irytował jak ten.

Bardzo się ciesze że zaczęłam zabawę z ekstraktami. 

A wam jak mija poniedziałek?

Buziaki :*

niedziela, 12 sierpnia 2012

Niedzielne popołudnie - cupcakes, peeling z owoców tropikalnych

Witajcie,

Kiedy za oknem taka niemrawa pogoda staram się zorganizować jakoś czas w domu.
Nigdy jakoś specjalnie nie uwielbiałam zajmować się sprawami kuchennymi zwłaszcza pieczeniem. Ale ostatnio bardzo uspokaja mnie to zajęcie.
Zwłaszcza mowa tu tzw. cupcakes czyli potocznie babeczki/muffunki.

Moje zrobiłam według przepisu:


I wyszły rewelacyjne (od piątku testuję różne przepisy i ten jest zdecydowanie najlepszy).


Jeszcze trochę muszę udoskonalić aby babeczki były jeszcze bardziej kształtne 


A w trakcie pieczenia zajęłam się sobą:


Wsypuję do miseczki biały proszek o zapachu ... hmm ... mnie ten zapach kojarzy się z pewnym perfumem ale to długa historia. Za nic bym nie pomyślała że to owoce tropikalne. 


Po dodaniu wody

...


i na twarz ... ale tego już nie będę pokazywać.

efekt - po zmyciu wody od razy widać że skóra jest gładsza, jaśniejsza, rozświetlona. Sam efekt użytkowania jest przyjemny, zapach delikatny. Czysty relax 

Przy dłuższym użytkowaniu więcej bym pewnie powiedziała dlatego postanowiłam temu produktowi dać szansę i zamówię większe opakowanie. 

Nie mam wielkiego doświadczenia w peelingach enzymatycznych bo nigdy ich nie uważałam za bardzo inwazyjne (bardziej inwazyjne niż peelingi mechaniczne). Dlatego może ten efekt jest dla mnie taki ...wow. Chyba się polubimy.

Lubię takie niedzielne popołudnia. Taka nagła zmiana temperatury nie działa na mnie dobrze i od razu mam ochotę leżeć plackiem do góry. 

Reszta dnia tak właśnie spędzę :)

A wy jak spędzacie takie dni jak dziś?



piątek, 10 sierpnia 2012

Kraina maseczek: SU:M White Award Detox Mask



Witajcie,

Uwiebiam piątki, zwłaszcza takie w które mogę zrobić coś zupełnie dla siebie. Tym razem padło na maseczki. Parę dni temu przyszły do mnie paczki ze sklepów:

e-naturalne,
mazidła
oraz ze sklepu na allegro


Jak widać na zdjęciu w posiadaniu mam dwa peelingi enzymatyczne:

polinezyjski z wysp Bora Bora 
enzymatyczny z owoców tropikalnych

....oraz 5 ekstraktów z owoców. 

Ekstrakty wylądują jako maseczki na mojej twarzy lub jako dodatek do serum.

 Poza tym mam coś azjatyckiego



Miałam okazję przetestować już peeling enzymatyczny z owoców tropikalnych oraz maseczkę bąbelkową Su:m.

Dziś parę słów o tej drugiej czyli

SU:M White Award Detox Mask

znana jako maseczka bąbelkowa 

sposób użycia - nakładamy jakby żel a na twarzy po paru sekundach zostaje pianka (jak na zdjęciu poniżej), dla osób wrażliwych może być problem fakt że podczas użytkowania bąbelki pękają i czuć mrowienie i łaskotanie. Po ok. 7minutach zmywamy.

efekt - no efekt jest taki że twarz jest lekko przesuszona, lekko oczyszczona, lekko zaczerwieniona (co nawet widać na obrzeżach położonej maski). 
Efekt gładkiej skóry jest lecz z zaskórnikami nie poradziła sobie.


To maseczka z pewnością jest ciekawa i warta wypróbowania ale niestety nie dla mnie. 

Ja szukam czegoś oczyszczającego. Wypróbowałam już z listy takie maseczki jak: glinka zielona, maska oczyszczająca Dr. Hauschki, Maska wulkaniczna Mizon, Ziaja glinka szara. Następnym krokiem będzie maseczka z ekstraktem z ananasem która ponoć działa cuda. 

A może Wy znacie jakieś dobre oczyszczacze twarzy? 

Pozdrawiam

niedziela, 5 sierpnia 2012

Qiriness - coś nowego kosmetycznego


Witajcie,



Przyzwyczajona do tego że idąc do Sephory lub Douglasa nie śmiem prosić o próbki bo Panie uznają to za akt wykorzystywania i wyglądam w ich oczach jak biedota. Niestety smutne ale prawdziwe. Tym bardziej miło mi że perfumeria Marionnaud mnie zaskoczyła.
Tydzień temu weszłam tam bo tylko tam mogłam przyjrzeć się bliżej kosmetykom John Masters. Bardzo miła Pani – nienachlanie ale subtelnie – podeszła i pomogła mi się odnaleźć. I tak od słowa do słowa, od kroku do kroku, znalazłam się przy półce z kosmetykami Qiriness.



Kilka słów:
Qiriness oferuje luksusowe kosmetyki wyprodukowane i opracowane w Szwajcarii. Zachwycają konsystencjami, zapachami i kolorami. W swoich formułach zawierają koktajl naturalnych składników. Najważniejszy z nich to kompleks EOS. W jego skład wchodzi 5 składników aktywnych o działaniu odprężającym.
Caresse Source D'Eau - aksamitny krem nawilżający, idealny dla szorstkiej cery narażonej na skrajne warunki pogodowe lub agresywne środowisko.



Nie byłam przekonana – w końcu to coś nowego, nigdy mi się nawet o uszy nie obiło. Wiec powiedziałam że poczytam, że pomyślę. A Pani nie myśląc długo – to zrobię Pani próbkę i mam nadzieje że zobaczymy się niedługo. Rzecz jasna była przekonana że krem mnie zauroczy.
Krem miałam okazję testować od zeszłego poniedziałku. Po kremie nie błyszczałam się od razu jak po innych kremach (wytrzymał może do połowy dnia). Co było dla mnie zaskoczeniem że żaden krem do tej pory nie sprostał temu żeby skóra była w stanie nawilżonym, ale zmatowionym. To są moje pierwsze wrażenia. Próbkę dostałam dość sporą, krem jest wydajny. Ostatnią część zużyłam dziś ze zmieszanym kwasem hialuronowym i ociupinką ekstraktu z soku truskawki. 

Marka z pewnością dba o wygląd bo opakowania są eleganckie. 



Niestety minusem są dość wysokie ceny (za ten krem - 50ml 205zł). To dla mnie jak na krem tylko nawilżający jest jednak za dużo. Dobrym rozwiązaniem jest wypuszczenie na rynek mini tubek (jak to zrobił Dr. Hauschka). Poszukam na ich półce czegoś bardziej specjalistycznego.

Znacie tę markę? Ja będę drobnymi kroczkami chciała się przyjrzeć jej na pewno bliżej.

Pozdrawiam

ARCHIWUM

SZUKAJ NA BLOGU