sobota, 29 października 2011

Moc zielonej herbaty czyli GINVERA MARVEL GEL

Witam,

Po prawie 2,5 miesięcznym użytkowaniu produktu Marvel Gel Ginvery przyszedł czas na parę słów o nim
Był to jeden w pierwszych dwóch produktów marek azjatyckich które zamówiłam (drugi to był
krem BB Skin79).

Moja koleżanka która studiuje kosmetologię powiedziała że tylko ok. 5 pierwszych składników tak naprawdę tworzą kosmetyk. Więc bierzemy pod lupę Marvel Gel.

skład:
Deionized Water, Cyclomethicone, Dimethicone, Carbomer,
Green Tea (Camellia Sinensis) Leaf Extract, Ginseng (Panax Ginseng) Extract,
Lycium Barbarum Friut Extract, Angelica Archangelica Extract, Oldenlandia Diffusa Extract,
Vaccinium Myrtillus (Bilberry) Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane) Extract, Acer Saccharum (Sugar Maple) Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract,
Citrus Medica Limonum (Lemon) Extract, Pomelo (Citrus Grandis) Extract, Royal Jelly Powder, Natto Gum, Fructus Tribulus Terrestris Extract, Ginkgo Biloba Extract, Ampelopsis Japonica Extract, Perilla Frutescens Extract, Aloe Vera (Aloe Barbadensis) Extract, Menthol, Imidazolidinyl Urea, Fragrance, CI 19140, CI 42100

1. Woda
2. Cyclomethicone - Rozpuszczalnik. Jest pochodną oleju silikonowego, który działa na jej powierzchni i dosyć szybko wyparowuje.
3. Dimethicone - też silikon, nie rozpuszczalny w wodzie
4. Carbomer - Substancja zagęszczająca, stabilizator
5. Green Tea - zielona herbata - ekstrakt z liści
6. Ginseng - żeń-szeń
No i jakieś inne ekstrakty z jakiś dziwnych roślin.

Skład jest oki.

Produkt jest wydajny - ja miałam tubkę 30ml (paczka z Malezji za cenę około 23zł na ebay) i starczył
mi na 2,5 miesiąca częstego użytkowania (praktycznie codziennego).
Teraz kupiłam już większą tubkę (60ml za 62zł w sklepie asiancosmetics)

Trudno opisać wrażenia gdzie do mojej codziennej pielęgnacji włączyłam masę kremów wybielających, maseczek i tym podobnych produktów.
Koloryt na pewno jest bliski ideału ale jeszcze widać owe plamki.

Na pewno koło nosa na policzkach pory są wyraźnie zmniejszone. Co mnie bardzo cieszy bo walczyłam z tym od lat. Natomiast nos sie nieznacznie poprawił ale to nie jest oczekiwany efekt.

Pod koniec sierpnia miałam problem z trądzikiem różowatym. Używałam specjalistyczne maści na receptę.
Nie chciałam (i nie wolno mi było) za pomocą peelingów mechanicznych czyścić skóry.
Dlatego też ten żel bardzo mi pomógł. Ponadto po lecie moja skóra była w fatalnym stanie. Byłam zrozpaczona jej stanem. Strefa T błyszczała i nic nie
pomagało (cokolwiek nie nałożyłam na twarz za chwilę był powrót do stanu pierwotnego).
Teraz błyszczenie jest do ogarnięcia. Nie jest takie mocne a Tony Moly Egg Pore Silky Smooth Balm idealnie matowi moją skórę na cały dzień (ale o "jajeczkach innym razem")


Wiem że inne firmy mają też w swojej ofercie tego typu produkty (Tony Moly ma też oparty na zielonej herbacie więc też wkrótce będę go testować).

Póki co zachowuję stałe miejsce na mojej półce.

Pozdrawiam :)

piątek, 28 października 2011

Recenzja - Krem BB Missha Signature Real, Nesura plastry na nos

Witam,

Dziś mały krótki opis po pierwszych zetknięciach się w owymi produktami.
Na pierwszy ogień idzie plaster

Nesura Pore Deep Charcoal Strip For Nose Care

 

 


Plaster dziwnie pachnie ale nie przeszkadza to w użytkowaniu. Jest troche za sztywny, utrudnia to
nakładanie go na nos. Trzymałam plaster koło 20min. Zrobiłam wszystko jak należy ściągam plaster
i.... no właśnie nic. No może pare zaskórników wyciągnał ale za to wyrwał mi chyba wszystkie włoski na nosie. Zapomniałam powiedzieć, że niestety tzw. "truskawkowy nos" to moja zmora. Jak pory zostały ładnie pozamykane dzięki Ginverze Marvel Gel, tak ten nieszczęsny nos dalej nie zaciekawie wygląda.

No więc niestety nie jest to co bym oczekiwała. Może zamówie jeszcze pare sztuk żeby dać mu szanse.
Póki co zamówilam sobie The Face Shop Blackheads. Ponieważ jest płynny i plastyczny to nie powinien mieć
problemów z dotarciem w trudne miejsca koło nosa.


Drugi pod celownik daję 
 
Krem BB Missha Signature Real


Jakoś nigdy mnie nie interesowały kremy z Missha. Ale ostatnio otrzymałam próbkę tego kosmetyku i
... mam go właśnie na buzi.
Może najpierw powiem że moja twarz błyszczy się w okolicach strefy T, a policzki są raczej normalne
w kierunku suchej. Nie odczuwam dyskomfortu suchej skóry (ściąganie skóry).
Koloryt nie jest jednolity, niestety posiadam piegi ale tylko w okolicach nosa. Przez to że nie stronie
od słońca i namiętnie wyciskam wszystko co mi wyskoczy na twarzy, mam na twarzy plamki. Oczywiście,
na twarzy mam też pieprzyki (małe ale wyraźne, chodzi tu o kolor taki ciemny brązowy)
Dlatego też szukałam produktu który zakryje te moje plamki oraz wyrówna koloryt skóry.
Nie chciałam podkładu który zamaskuje wszystko. Oczekuje efektu naturalnego.

Jestem pod wielkim wrażeniem tego kremu.

Plusy:
- pachnie super,
- rozprowadza sie łatwo,
- krycie jak dla mnie rewelacja,
- skóra po pokryciu kremem - jedwabista
- idealny do skóry mieszanej
- mam kolor 23 i jest jak najbardziej idealny dla kolorytu mojej skóry.

Minus:
- z tego co widze na allegro czy ebay to chyba cena :P


Co ciekawe czytałam recenzje innych blogowiczek i okazuje się że ich opinie co do tych dwóch poroduktów
są całkowicie inne niż moje. Chwalą plastry nesuro, a krytykują Missha Signature Real.

Jak zwykle sprawdza się zasada - nie dowiesz się co jest dla Ciebie dobre dopóki sama tego nie spróbujesz.

See you tomorrow :)

wtorek, 25 października 2011

PROJEKT DENKO - tak czy nie


Witam,

Zacznę od tego że nie jestem przeciwniczką projektu denko aczkolwiek w niektórych przypadkach kosmetyk ląduje u mnie w koszu lub u kogoś zaprzyjaźnionego.
Z tego co się już zorientowałam projekt denko cechuję się twardymi zasadami: musimy zużyć kosmetyk z danej gamy w całości i dopiero wtedy możemy kupić 
kolejny.

Oczywiście stosuje projekt denko w kosmetykach które mnie zachwyciły. Jest to np. tonik z cliniqua.
Ja mój zakupiłam jakiś czas temu i jestem pod wrażeniem jego skuteczności. Wiem że cena nie jest zachwycająca (60zł za 200ml) ale jest wydajny i warto
go kupić np. w promocji. Ja swój kupiłam w promocji 60zł był tonik 200ml, mniejsza wersja kremu i żelu do twarzy. Ponadto posiadając kartę sephora dostałam
20% zniżki.  Polecam założenie takiej karty.


Napewno po skończeniu tego kupię kolejny.
Jest to chyba jedyny produkt który używam na stałe. Nadal szukam swoich ideałów. Na mojej półce jest każdego rodzaju kosmetyków po kilka sztuk.

Jeżeli jakieś produkty mnie nie zachwyciły nie używam ich na siłę. Przeważnie oddaje je w dobre ręce. Robie tzw. wymianki wśród znajomych.
Przecież każdy z nas jest inny i każdemu służy inny kosmetyk. Robie też bardzo często próbki używanych przeze mnie kosmetyków i rozdaję wśród zainteresowanych.

Nie ma u mnie kosmetyku tylko 1 szt. w jednej gamie kosmetycznej.

Przeważnie jest tak że staram się kupować najmniejsze dostępne wersje interesującego mnie kosmetyku (np. Maseczka macadamia najpierw kupiłam 30ml za 11zł lub 
Keune Balsam do włosów 50ml za około 10zł  w celu przetestowania) żeby szybciej je zużyć. W ten sposób mam kilka kosmetyków do włosów i używam je na zmianę.

Największą kolekcję tworzą u mnie kosmetyki do ust. Jest ich tyle że już sama nie zdaje sobie sprawy ile ich mam :P w każdym sklepie jak jestem to 
pierwsza rzeczą jaką kupuje to są urocze i pachnące błyszczyki. Ale o nich napisze oddzielnego posta.


Drugą dużą jak na mnie kolekcją są lakiery do paznokci. Jak chcę sobie poprawić humor to udaję się do Inglota i kupuję lakier. 



To się nigdy nie zmieni bo uwielbiam to robić. Mają swoje miejsce na półce i u mnie w serduchu.
Oczywiście popieram szlachetność działania projektu denko. W końcu wiem że nalezy szanować naszą planetę i jak najmniej produkować śmieci.

Chciałam tu tylko wspomnieć o tak już znanym projekcie denko.
A o kosmetykach wyżej opisanych na pewno zrobię recenzję w oddzielnym poście.

Jestem ciekawa jak wygląda to u innych dziewczyn. Czy ich sumienność dotyczy wszystkich kosmetyków?
Pozdrawiam :)


Czy naprawdę chcemy tak wyglądać? - FILTRY UV

Witajcie dziś ponownie,

Niestety w Polsce istnieje przekonanie że im mocniejsza opalenizna tym lepiej się wygląda. Pewnie to dlatego że mieszkamy blisko takich krajów jak Hiszpania.
Oglądamy takie opalone dziewczyny na filmach z Antoni Banderasem i chcemy wyglądać jak one. A niestety często nie myślimy o tym jak będziemy wyglądać w dalekiej
przyszłości. A na pewno większa część kobiet mówi - "ważne że teraz dobrze wyglądam i dobrze się czuje".
Czy naprawdę chcemy tak wyglądać:


Odkąd zmieniłam moją pielęgnacje cery na bardziej azjatycką moja wiedza poszerza się z dnia na dzień.
Codziennie śledzę dziewczyny na youtube które testują szereg różnistych kosmetyków wciąż powtarzając jak ważną role odgrywają w naszym życiu filtry.

Swoją droga zamiast tych wszystkich seriali w TV powinni na polsacie czy tvn puszczać właśnie filmiki z youtube. Bo gdy ja byłam młodziutka nikt mnie nie
uświadamiał co wolno a czego nie w pielęgnacji skóry.

Wszyscy wiemy i znamy filtry SPF. Wiemy żeby spełniły swoją funkcje musimy je zastosować na 30 min przed wyjściem na słońce.
Nie muszę chyba wspominać że oprócz takich błachich powodów jak przebarwienia skóry czy powstawanie zaskórników możemy też spodziewać się poważniejszych konsekwencji
(nowotwór skóry).
Oczywiście, że filtry umieszczone w kosmetykach nie dają nam 100% ochrony, także trzeba też zastosować inne środki: kapelusz, ekspozycja na słońcu w określonych
godzinach, okulary, parasolki)

A teraz bardzo krótka lekcja fizyki:

Ze względu na skutki działania promieniowania ultrafioletowego na organizmy żywe wyróżnia się:

    * UV-C – długość fali 100-280 nm
    * UV-B – długość fali 280-315 nm
    * UV-A – długość fali 315-400 nm


Promieniowanie UV-A jest mniej szkodliwe niż promieniowanie z pozostałych zakresów, ale uszkadza włókna kolagenowe w skórze, co przyspiesza proces starzenia
się skóry.
Promieniowanie UV-B powoduje oparzenia słoneczne oraz przebarwienia skóry,
Długa ekspozycja na działanie UV-B ma związek ze zwiększoną częstością występowania nowotworu złośliwego skóry – czerniaka.
Promieniowanie UV-C, a także UV-B może prowadzić do uszkodzenia łańcuchów DNA, w wyniku czego dochodzi do zmian w łańcuchu genetycznym.

Niestety SPF przeciwdziała tylko falom krótkim czyli UVB i UVC.
Nowsze filtry przeciwsłoneczne na rynku zawierają także filtry na promieniowanie UVA i ich działanie ochronne przed promieniowaniem UVA jest mierzona z PA.
PA oznacza stopień ochrony przed promieniowaniem UVA.
Nie ma jeszcze jednolitej miary absorpcji promieniowania UVA, więc PA jest tylko skromnym wskaźnikiem wysokości ochrony przed promieniowaniem UVA.
Istnieją trzy klasy, a mianowicie PA + PA + + PA + + + (im więcej plusików tym lepiej :P)

A więc mimo tego że stosujemy klasyczne filtry SPF nie daje nam to gwarancji że nasza skóra będzie długo cieszyć się zdrowiem.

Od jakiegoś czasu stosuję kremy BB które zawierają wysokie filtry SPF i PA.


Moje ulubione to:

Skin79 Hot Pink Super Plus Beblesh Balm Triple Functions (SPF25 PA ++)
Tony Moly Expert Hyaluronic Acid BB Cream (SPF 37 PA +++)
etude house, precious mineral all day strong (SPF 30 PA ++)

Jak widać każdy z nich ma filtry. Niestety składu nie byłam w stanie sprawdzić bo wszystko jest w języku dla mnie obcym.

Ale ważne jest ażeby kosmetyki te zawierały odpowiednie składniki.

Składniki jakie stosuje się w kosmetykach (łącznie lub osobno) to:
1) titanium dioxide - czyli po naszemu dwutlenek tytanu który właśnie ma zastosowanie jako filtr przeciwsłoneczny.
Cząstki dwutlenku tytanu używanych w filtrach przeciwsłonecznych muszą być pokryte krzemionką lub tlenkiem glinu , ponieważ
dwutlenek tytanu tworzy rodniki w reakcji foto katalitycznej . Rodniki te są rakotwórcze i mogą spowodować uszkodzenie skóry.

2) zink oxide - tlenek cynku. W przypadku stosowania jako składnik ochrony przeciwsłonecznej tlenek cynku "siedzi" na skórze tj. powierzchnia nie
jest wchłaniana przez skórę i blokuje zarówno UVA (320-400 nm) oraz UVB (280-320 nm) promienie światła ultrafioletowego . Tlenek
cynku (i innych najczęściej dwutlenek tytanu) nie są wchłaniane przez skórę, nie są drażniące i nie powodują uczuleń.

Warto dodać że wyżej wymienione składniki to filtry mineralne w odróżnieniu do syntetycznych nie powodują alergii i podrażnienia skóry [syntetyczne to np. Ethylhexyl Methoxycinamate (EHMC)
Butyl Methoxydibenzoylmethane (BMDM), Isoamyl Methoxycinamate (IMC)].
Więc nawet jak już złapiemy jakiś kosmetyk do rąk warto sprawdzić co w nim jest.

Nadal uważam że moja wiedza w tym zakresie jest uboga ale chciałam się podzielić tym co wiem i mam nadzieje że choć trochę uświadomiłam jak
ważne są kosmetyki z filtrami mineralnymi (naturalnymi).
Pozrdrawiam
eM

SHEET MASK - całkiem inna maseczka do twarzy

Witam,

W Azji szczególnie popularne są tzw. "sheet mask" czyli dosłownie tłumacząc maska w arkuszu.
W Polsce spotkałam się z takimi maseczkami z firmy Olay. Nie są tanie bo koło 40zł za 3 szt. Gdzie w Azji te maseczki można kupić za dosłownie grosze.
Ja swoje maseczki kupiłam na allegro - 15 różnych maseczek BEAUTY Friends.



Maseczka ta to nie krem czy jakaś substancja tylko bawełniana płachta nasączona super składnikami (w zależności od tego jaką maseczkę kupimy).
Taką formę w krajach azjatyckich uważa się za lepszą od tradycyjnych maseczek (nadal nie wiem w czym tkwi ten sekret)

Taką maskę z bawełny dajemy na twarz na czas 20-30min i ściągamy. Ja swoją zawsze jeszcze wcieram w twarz i szyję. No a później wyrzucamy.
Chciałam wkleić tu zdjęcie w masce ale wygląda się w niej naprawdę jak z dobrego horroru. Lepiej ją robić w domowym zaciszu bez widowni.


Komplet podzieliłam i zostało mi aktualnie 4 szt. Na odwrocie informują że można je stosować w dwojaki sposób:
na ciepło i na zimno.

Żadnej z tych metod nie próbowałam ale skoro zostały mi 4 szt. to zdążę wypróbować.


Rodzajów tych maseczek jest po prostu mnóstwo. Sama nie wiedziałam jakie chce więc powiedziałam sprzedawcy żeby przysłała mi każda jaką ma :)
Każda praktycznie firma ma w swojej ofercie tego typu maski (więc czy zdecydujemy się na zakup na allegro, ebay czy sasa.com to znajdziemy coś dla siebie)


Rzeczywiście w Azji panuje przekonanie ze skora powinna być nawilżona i błyszcząca wiec te maseczki
taki efekt dają. Niestety znów na mojej cerze sie one zupełnie nie sprawdzają. Tak jak przy używaniu
serum do twarzy moja skóra była tragiczna (od nadmiaru tłustego na twarzy miałam pełno krostek), tak tutaj
moja skóra świeci się niesamowicie i nie wygląda estetycznie.


Już niedługo wpadną w moje ręcę maseczki tego typu firmy Tony Moly a także znajoma która aktualnie jest
na wyspach Bali przywiezie mi też parę sztuk innych firm.

Myślę że jeszcze wrócę do tego produktu. Zważywszy na to że w zimę niestety moja skóra jest narażona na działanie
zimnego wiatru w trakcie zjazdów ze stoku i niestety wtedy nawilżenie (i odżywienie) jest jej szczególnie potrzebne.

Wszystko tak naprawdę zależy od naszych potrzeb więc póki czegoś się nie spróbuje to nie będziemy wiedzieć czy jest dla nas dobre czy nie.

Ja w każdym razie będę szukać swoich ideałów kosmetyków i wierze w dobroczynne działanie kosmetyków azjatyckich (szczególnie jak się patrzy
na Azjatki - zazdroszczę im takiej cery).
Pozdrawiam

sobota, 22 października 2011

Kupić czy nie kupić, oto jest pytanie

witam,

Dziś taki mały pościk dotyczący kupowania kosmetyków azjatyckich.

Jak wiemy niestety na polskich stronach i portalach aukcyjnych takich jak allegro, ebay, szafa, możemy znaleźć dość sporo już kosmetyków marek azjatyckich.

Niestety jak niektórzy z was wiedzą (na pewno ci którzy próbowali ściągać kosmetyki legalnie) nie jest łatwe sprzedawanie legalnie kosmetyków bowiem jest szereg przepisów regulujących prawo.

No więc niestety mamy dużą szanse że kupimy podrobione kosmetyki. Najlepiej patrzeć na komentarze użytkowników, a najlepiej po prostu zapytać się sprzedającego skąd ma kosmetyk. Zresztą co do allegro to akurat mam pewność (bo ja czynnie tam uczestniczę i sprzedaję, a kosmetyków Tony Moly jest tak na lekarstwo)
No nie jedyny problem (choć największy
Drugi to taki że często polskie sklepy azjatyckie sprzedają bezpośrednio z azji za nieporównywalnie wyższe kwoty (czasami nawet dwa czy trzy razy wyższe). A przesyłka idzie i tak te 2-3 tygodnie.
Dlatego lepiej na ebay czy sasa.com zamówić większą paczkę (o ile UC nie będzie chciał od was informacji czy przypadkiem nie chcecie to na handel przeznaczyć). Na sasa.com przesyłka jest wysoka do Polski więc tym bardziej lepiej zamówić w większą liczbę osób. A i mamy pewność co do oryginalności produktu)

Pamiętajmy że lepiej zapytać i długo się rozglądać zanim się kupi dany produkt. aby później naprawdę nie żałować.
Zważywszy na to że idą święta i na paczki będziemy czekać naprawę bardzo długo. 

Zapraszam również na stronę www.tonymoly.pl gdzie także będzie się w niedługim czasie odbywać sprzedaż kosmetyków Tony Moly.
A na allegro moje kosmetyki znajdziecie na użytkowniku "tonymoly"

Pozdrawiam i życzę udanych zakupów :)

piątek, 21 października 2011

Masz ochotę na herbatę? - TONY MOLY Latte Art Milk Tea Morning Pack

Witamy, 

Czy macie ochotę na herbatkę?

Bo ja tak. Nie ma to jak herbatka z samego rana :)
Tak nie inaczej, z samego rana przyda Wam się odrobina luksusu w postaci maseczki-bazy 

TONY MOLY Latte Art Milk Tea Morning Pack

Kupiony produkt wygląda tak:


Widzimy herbatkę i dołączoną do niej kapsułkę z mlekiem (esencją).

Esencja pachnie jak prawdziwy kokos. 

No nic mieszamy:



No super powstaje nam maseczko baza pod makijaż.

Opakowanie i cała procedura mieszania to super sprawa.
Zresztą nakładanie za pomocą szpatułki jest chyba bardziej higieniczne niż wkładanie tłustych paluchów do produktu.
Producent obiecuje super nawilżoną skórę, wręcz jedwabistą, 
Wygładzenie zmarszczek itp. Niestety na mojej skórze nie za bardzo się sprawdza - zbyt nawilża moją i tak tłustą skórę.
Ale mam wrażenie na twarzy oprócz nawilżenia że pozostawia na twarzy jakąś warstwę silikonu.
Makijaż później wygląda naprawdę ładnie.
Ale zdecydowanie polecam go osobom o cerze normalnej i suchej.

No wiec zostaje mi wypicie herbatki :) 

Pozdrawiam i życzę miłego dnia


piątek, 14 października 2011

Czarodziejska moc naturalnych oleji

Dziś bardzo krótko chciałam opowiedzieć o mojej przygodzie z produktami na bazie olejów.

Produkty te chodziły za mną już od jakiegoś czasu. Ponieważ na youtube i blogach ostatnio jest parcie na produkty z naturalnymi olejami, stwierdziłam że też spróbuje. Niestety moja twarz strasznie się świeci i nie przyjmuje za bardzo do wiadomości że ja chcę dla niej dobrze więc postanowiłam spróbować z włosami i resztą ciała.

Najpierw zakupiłam olej z firmy L’orient.

Olej rozpływa się w dłoniach stąd też aplikacja na końce włosów i do ciała jest bardzo łatwa.
Ale niestety trzeba umiejętnie go nakładać na włosy bo inaczej będziemy mieć nieładny efekt tłustych włosów. Pani w sklepie powiedziała że nakłada olej na włosy, przykrywa ręcznikiem, i tak chodzi ok. 3h. Tak też zrobiłam. Niestety musiałam później umyć włosy 3 razy żeby zmyć całkowicie olej (inaczej moje włosy były tłuste).
Opakowanie jest dość duże bo aż 200ml więc postanowiłam podzielić się z otoczeniem moim nowym nabytkiem. W taki oto sposób z opakowania zostało mi 1/3 i to myślę spokojnie zużyje do końca.
Rada: kupić to lepiej na spółkę z koleżankami, chyba że dużo gotujecie potraw na bazie tego oleju.
Pamiętać tylko należy aby olej był organiczny, nierafinowany.
Koszt 38zł w sklepie L’orient.

Drugi olej (a raczej komplet olejów) to maseczka to włosów macadamia.

 Jestem dziś po pierwszym użyciu i jestem pod wrażeniem. Pachnie brzydko jak dla mnie (zapach przypomina mi farbę do włosów) ale nie to jest najważniejsze. Choć dobra jest ważne bo zapach mi się nadal na włosach trzyma. Widziałam że w tej serii też mają typowe olejki które można wlewać do maseczek czy szamponów. Maseczka zawiera olej z orzechów macadamia i arganu wraz z olejkiem z drzewa herbacianego, rumiankiem, aloesem oraz ekstraktem z alg. Dużo tego.
Ważne – nie testowany na zwierzętach

Opakowanie 250ml – od 60 do 120zł
Wracam do testowania.

Pozdrawiam :)

poniedziałek, 3 października 2011

TONY MOLY Appletox Smooth Massage Peeling Cream

Witam Wszystkich,

Mała zmiana planów. Dziś po prostu muszę opisać krem peelingujący Appletox. Nie byłam do końca do niego przekonana, po pierwszych dwóch użyciach chciałam odłożyć kosmetyk w kąt. „Co za bubel” – pomyślałam. Ale ostatnio wyczytałam dużo dobrego na temat kwasów AHA i stwierdziłam że dam mu jeszcze jedną szanse.



Parę słów o obiekcie zainteresowania:

Krem peelingujący Appletox Tony Moly doskonale usuwa martwy naskórek za pomocą kwasów AHA a przy okazji dogłębnie odżywia skórę witaminami (wyciąg z minerałów - Mg, Fe, witaminy - A, E, B1, B6, C)


Po oczyszczeniu twarzy nałożyć produkt i masować przez około 2 min, potem zostawić na 30s i zmyć letnią wodą.

Gdy ponownie wróciłam do używania produktu moja cierpliwość została wynagrodzona. Przy pierwszych użyciach dałam za mało kremu i za szybko masowałam. Teraz postawiłam na cierpliwość i rzeczywiście po minucie pojawił się brud z mojej skóry.

Nie jest to może oczyszczanie w stylu Ginvera Marvel Gel ale jeżeli komuś wystarczy lżejsze oczyszczenie twarzy to spokojnie Appletox sprawuje się w tej kwestii znakomicie.
Zresztą żaden z dostępnych produktów w Polskich sklepach nie daje nam takiego oczyszczania jak właśnie Appletox czy Ginvera.

 Bardzo lubię jak kosmetyki miło mnie zaskakują.

Pozdrawiam i do zaś  J  

ARCHIWUM

SZUKAJ NA BLOGU