Witam Was serdecznie,
Aż wstyd że tak długo nic nie pisałam. Odkąd prowadzę bloga
takiej przerwy nie było.
Niestety ostatnio wszystko jest przeciwko mnie – praca,
komputer (i inne sprzęty).
Po powrocie z Anglii czekała mnie fala niemiłych zdarzeń w
pracy. Żeby tego było mało zepsuł się mój komputer a że mój mąż jest
programistą praktycznie zerowa jest szansa na dopuszczenie mnie do jego kompa.
Dodatkowo coś się popsuło i mój komputer nie widzi podłączanych do niego sprzętów.
Także zerowa jest szansa na wrzucenie posta z jakimiś moimi fotkami.
Poza takimi przyziemnymi sprawami (bo bez kompa da się
przecież żyć) to moja twarz totalnie się zbuntowała i poza kremem Mizon s-venom
nie akceptuje nic ;/
Niestety owy krem się skończył i od ponad tygodnia walczę z „wysypem
żywych trupów” na mojej twarzy. Do tego słońce i parny okres sprawia że po
godzinie od wyjścia z domu wyglądam jak latarnia. Czas kupić puder matujący –
polecacie jakiś dobry?
Ehh i jeszcze … pamiętacie moje ostatnie farbowanie :P? No
właśnie odrosty miałam już tak duże że czułam się nie komfortowo. Postanowiłam
zaryzykować i kupiłam drogeryjną farbę (wcale nie tanią –30zł – jasny brąz złocisty).
No i nie chcecie widzieć mojej miny jak zobaczyłam ten owy złocisty odcień na
mojej głowie. Wyszedł totalnie ciemny brąz i gdzieniegdzie prześwituje coś
złocistego. Haaa po paru dniach już się przyzwyczaiłam. Będę mieć okazję do
zrobienia ombre.
Wspomniałam Wam wyżej o kremie Mizon. Po powrocie z Anglii
coś mnie tchnęło i zaczęłam go używać. Moja cera w mgnieniu oka wyładniała,
rozjaśniła się, wyrównała. Nie zapchał mnie. Super super krem. Ale niestety
krem się skończył i … Czekam właśnie na przesyłkę pełnego wymiaru. Temu kremowi należy się osobny post i jak
tylko uporządkuje pewne sprawy się pojawi.
Drugim produktem który mnie urzekł to zdecydowanie maseczka
Aussie 3 minute miracle. Nie mam jej nic do zarzucenia i za tą cenę warto ją
mieć. Efekt na włosach utrzymuje się do paru myć. Mam porównanie z maskami
Kerastase i zdecydowanie lepiej kupić sobie taką Aussie. Na pewno kupię ją ponownie ale wykończę na razie to co
mam.
Właściwie taki mam plan – pozbyć się kosmetyków z półek (i
nadmiernych kg z d…) i zostawić absolutne niezbędne minimum (oczywiście
flakoniki perfum i pomadki zostają :P)
I jeszcze jedna, ostatnia kwestia – post o Anglii
Postaram się w te parę wolnych dni naskrobać coś optymistycznego
i bardzo bym Wam chciała pokazać co kupiłam w Primarku.
Tak więc jestem i żyję
Pozdrawiam Was cieplutko.
Mizon wyglada ciekawie, ale za tę cenę musiałabym się najpierw zapróbkować:)
OdpowiedzUsuńMatujący klasycznie - bambus z BU, ale raczej z dodatkami, niż sam. Jedwab, tlenek cynku... Może wysuszać i nie daje "poświaty", ale matuje solidnie.
Niech Ci komputer zdrowieje:)
"wysyp żywych trupów"- :D omg ale się uśmiałam, choć zdaję sobie sprawę, że do śmiechu Ci nie jest.
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że puder bambusowy z jedwabiem z BU byłby dla Ciebie super :) Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie wróci szybko do normy. No i czekam z niecierpliwością na wpis z Anglii :)
OdpowiedzUsuń