piątek, 8 czerwca 2012

Krótka relacja co u mnie z dwoma ulubieńcami w tle

Witam Was serdecznie,

Aż wstyd że tak długo nic nie pisałam. Odkąd prowadzę bloga takiej przerwy nie było.
Niestety ostatnio wszystko jest przeciwko mnie – praca, komputer (i inne sprzęty).

Po powrocie z Anglii czekała mnie fala niemiłych zdarzeń w pracy. Żeby tego było mało zepsuł się mój komputer a że mój mąż jest programistą praktycznie zerowa jest szansa na dopuszczenie mnie do jego kompa. Dodatkowo coś się popsuło i mój komputer nie widzi podłączanych do niego sprzętów. Także zerowa jest szansa na wrzucenie posta z jakimiś moimi fotkami.

Poza takimi przyziemnymi sprawami (bo bez kompa da się przecież żyć) to moja twarz totalnie się zbuntowała i poza kremem Mizon s-venom nie akceptuje nic ;/

Niestety owy krem się skończył i od ponad tygodnia walczę z „wysypem żywych trupów” na mojej twarzy. Do tego słońce i parny okres sprawia że po godzinie od wyjścia z domu wyglądam jak latarnia. Czas kupić puder matujący – polecacie jakiś dobry?

Ehh i jeszcze … pamiętacie moje ostatnie farbowanie :P? No właśnie odrosty miałam już tak duże że czułam się nie komfortowo. Postanowiłam zaryzykować i kupiłam drogeryjną farbę (wcale nie tanią –30zł – jasny brąz złocisty). No i nie chcecie widzieć mojej miny jak zobaczyłam ten owy złocisty odcień na mojej głowie. Wyszedł totalnie ciemny brąz i gdzieniegdzie prześwituje coś złocistego. Haaa po paru dniach już się przyzwyczaiłam. Będę mieć okazję do zrobienia ombre. 

Wspomniałam Wam wyżej o kremie Mizon. Po powrocie z Anglii coś mnie tchnęło i zaczęłam go używać. Moja cera w mgnieniu oka wyładniała, rozjaśniła się, wyrównała. Nie zapchał mnie. Super super krem. Ale niestety krem się skończył i … Czekam właśnie na przesyłkę pełnego wymiaru.  Temu kremowi należy się osobny post i jak tylko uporządkuje pewne sprawy się pojawi.


Drugim produktem który mnie urzekł to zdecydowanie maseczka Aussie 3 minute miracle. Nie mam jej nic do zarzucenia i za tą cenę warto ją mieć. Efekt na włosach utrzymuje się do paru myć. Mam porównanie z maskami Kerastase i zdecydowanie lepiej kupić sobie taką Aussie. Na pewno kupię ją ponownie ale wykończę na razie to co mam. 



Właściwie taki mam plan – pozbyć się kosmetyków z półek (i nadmiernych kg z d…) i zostawić absolutne niezbędne minimum (oczywiście flakoniki perfum i pomadki zostają :P)

I jeszcze jedna, ostatnia kwestia – post o Anglii

Postaram się w te parę wolnych dni naskrobać coś optymistycznego i bardzo bym Wam chciała pokazać co kupiłam w Primarku. 

Tak więc jestem i żyję
Pozdrawiam Was cieplutko.

3 komentarze:

  1. Mizon wyglada ciekawie, ale za tę cenę musiałabym się najpierw zapróbkować:)
    Matujący klasycznie - bambus z BU, ale raczej z dodatkami, niż sam. Jedwab, tlenek cynku... Może wysuszać i nie daje "poświaty", ale matuje solidnie.
    Niech Ci komputer zdrowieje:)

    OdpowiedzUsuń
  2. "wysyp żywych trupów"- :D omg ale się uśmiałam, choć zdaję sobie sprawę, że do śmiechu Ci nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też uważam, że puder bambusowy z jedwabiem z BU byłby dla Ciebie super :) Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie wróci szybko do normy. No i czekam z niecierpliwością na wpis z Anglii :)

    OdpowiedzUsuń

Chętnie podyskutuję z Wami. Dziękuję za każdy komentarz

ARCHIWUM

SZUKAJ NA BLOGU