Witajcie,
Nie ukrywam że od zeszłego roku przynajmniej raz na jakiś czas na tego typu imprezach pojawiać się będę. Mimo, że część z tych stanowisk kompletnie mnie nie interesuje, że wejście jest drogie i że trzeba dojechać (nie wiem dlaczego w Spodku w Katowicach targów nie ma) to i tak pojadę.
Zeszłoroczne targi urzekły mnie bardzo. Pamiętam że wyszłam z nich po paru godzinach pełna energii i z małym niedosytem że już musiałam wyjść.
Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o tych targach. Mimo, że byłam zadowolona i mój portfel również, to jednak miałam wrażenie że to już nie to samo co w zeszłym.
Nie było Maestro, Farmony. Z powodu tego pierwszego bardzo ubolewałam bo miałam w planach kupienie nowych pędzli do twarzy by w końcu pożegnać się z Sephorą.
Widziałam też że więcej było miejsc cateringowych co oczywiście zmniejszyło ilość wystawców.
Chciałam kupić kolorowe farby do włosów i znalazłam nawet takie stanowisko niestety mimo kilku prób nie zastałam ani razu sprzedawcy.
Tak jak w zeszłym roku i w tym były pokazy i to jest jak najbardziej na plus. Tyle że w zeszłym roku widziałam fryzury, w tym roku dziewczyny w bikini tańczące do Moulin Rouge oraz dziewczyny w sukniach ślubnych.
No dobrze, dla każdego coś. Niech będzie.
Miło za to wspominam trzy stanowiska na których kupiłam następujące rzeczy:
BIKOR ziemia egipska
o której większość z Was wie i zna a część nawet używa i chwali. Nie ma chyba negatywnej opinii. Ja bym jej nie kupiła gdyby nie dwa fakty - #1 zostałam nim pomalowana i efekt mnie urzekł, #2 cena 99 zł.
No dobra, cena jest wysoka, taniej niż na ich stronie i tylko dlatego się skusiłam. Mam nadzieje że będzie mi długo służyć i że się sprawdzi na mojej skórze.
Potrzebowałam bronzera od którego za wiele nie trzeba
wymagać, którym nie można zrobić sobie krzywdy.
Rano robiąc make-up praktycznie po ciemku trzeba mieć produkt któremu się ufa.
Pani ze stoiska niewiele ruszając pędzlem zrobiła na mojej twarzy - czary mary.
Kolejnym produktem na który się skusiłam to rzecz jasna Macadamia Oil - maseczka - koszt 25 zł, olejek - 8 zł
Po skończeniu odżywek (co w przypadku Alverde nie jest trudne bo są tak koszmarnie niewydajne że to aż szok) przerzucę się na częstsze używanie maseczek.
W zeszłym roku zużyłam większą wersję ale pamiętam że już pod koniec trochę ją męczyłam (zapach mnie odrzucał). W tym roku kupiłam jej mniejszą wersję którą będę używać po prostu rzadziej.
Idąc po najmniejszej linii oporu w końcu skusiłam się na maskę Keratin Kallos. Cena 8 zł - najwyżej stracę choć w tym wypadku trudno mówić o jakiejkolwiek stracie bo cena w stosunku do jakości i wielkości tej maski jest powalająca. Skład prosty, zadowalający. Zapach przyjemny, drogeryjny. Konsystencja zbita, gęsta. Efekt - gładkie włosy.
Jestem po pierwszym użyciu i za wcześnie na recenzje ale biję się w pierś czemu tak późno się na nią zdecydowałam. Dla zainteresowanych - do kupienia w Hebe i w hurtowniach fryzjerskich. No i żebym nie była taka zachłanna to maska będzie podzielona na 3 części.
Czy Wy byłyście na tych targach. Jakie są Wasze opinie?
Ps. czekam na śnieg :)
miałam być i w końcu nie byłam :(
OdpowiedzUsuńnie chce śnieggu ;(
Śnieg i mróz ;) następne targi za rok
UsuńJa już mam śnieg. Na takich targach nie byłam, ale w przyszłym roku nadrobię, o ile znów nie zapomnę :) Z masek Kallos miałam Arganową i była zwykła, nakładałam ją na oleje, bo sama nie działała zbyt dobrze.
OdpowiedzUsuńJa też mam złe wspomnienia z tymi maskami. Miałam mleczną która nie robiła absolutnie nic z włosami. Ta jest niebo lepsza. Następne targi w okolicy pewnie za rok :)
UsuńZ ziemi egipskiej będziesz zadowolona :) Ja swoją maltretuję przez wiele lat i dopiero niedawno zauważyłam, że się kończy :)
OdpowiedzUsuńPóki co jestem :) choć przy łuszczeniu skóra w niczym nie wygląda dobrze :/
Usuń