Mój pierwszy
ślimaczkowy krem BB to jak w temacie - Swanicoco.
Przy zakupach kremów
dostałam próbkę na wykończeniu to przetestowania. Po rozcięciu rzeczywiście
dość dużo produktu zostało na dnie.
Tylko proszę mi tu
nie reagować odruchem zwrotnym że miałam coś na sobie ze ślimaka :P Bo nie
takie jeszcze rzeczy znajdą się na mojej buzi.
Wyciąg ze śluzu
ślimaka ma zasadniczo wygładzać zmarszczki i zapobiegać powstawania nowych,
niwelowanie blizn oraz kontrolowanie wydzielania sebum (przez co też możemy
liczyć na poprawienie stanu cery). Wracając do samego kremu to za krótko go
używałam żeby stwierdzić działanie ślimaczkowego śluzu ale sam w sobie krem był
całkiem dobry.
Co mnie często uderza
w kremach BB to zapach – dość intensywny. Ten krem ma duży plus za mało
wyczuwalny zapach. Za to duży minus to bardzo niski filtr w kremu na poziomie
SPF 10 (czyli na poziomie zwykłego kremu bambino).
Gdyby nie filtr sam
krem nadawałby się idealnie na lato. Jest lekki, prawie niewyczuwalny na
skórze. A przy tym jego krycie jest na całkiem przyzwoitym poziomie i dlatego
mi się podoba. Ten kolor też fajnie kryje zaczerwienia. Ja mam te nieszczęsne
naczynka na skrzydełkach nosa (no i na samym nosie :P) i tu super je zakrywa.
Krem idealnie stapiał
się z moją skórą mimo że początkowo wydawał się za jasny. Moje zdjęcie nie za bardzo
oddaje tego co chcę napisać więc poniżej zamieszczam Wam zdjęcie ze strony (a
raczej forum) http://mixshopping.net z
którego zdjęcie pożyczyłam.
Jak skończę próbkę,
kupię pełny wymiar? Nie wiem, nie powalił mnie na kolana. Jeszcze mam parę
kremów BB na mojej „chciejoliście”. Czy ta lista w ogóle ma jakiś koniec?
A korzystając z
okazji chciałam też wspomnieć o kremie Garnier zwanym – BB. Miałam okazję zapoznać
się z nim w Rosmannie. Stałam tak jakiś czas temu w sklepie i miziałam się nim
namiętnie (Pani w sklepie chyba miała mnie już dość). Kolory kompletnie inne od
tych które ja znam z typowych kremów BB – ciemne, nie stapiające się ze skórą. Od
razu przypomniała mi się wpadka Nivea Young – krem tonujący dla nastolatek
(niemiłe doświadczenie z nim miałam). Resztę już znacie – felerny skład.
Mam tylko nadzieje że
kobiety w Polsce będą jednak chciały porównać je z oryginalnymi kremami BB i
same zdecydują czy warto dopłacić.
Do następnego
No widzisz, Garnier to jednak nie krem BB, nawet po pomacaniu :P Gdzieś mi mignął ten krem, ale jakoś nie brałam bo pod uwagę. Od dziś za to testuję Dr. Jart :)
OdpowiedzUsuńczekam na recenzję :)
OdpowiedzUsuń