niedziela, 16 marca 2014

Moja cera na przestrzeni lat - krótka historia

Witajcie,

Dziś krótka opowieść na temat tego co używałam w poprzednich latach na twarz i jak ona się zmieniała na przestrzeni tych 10 ostatnich lat. Może kogoś (młodego) to zainspiruje..

wiek nastolatki do początków 20-latki

Tu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, miałam piękną cerę, bezproblemową. Może to też wynika z tego że (na tamtejsze warunki) nie miałam dostępu do większości kosmetyków, w tym podkładów - funkcjonowały kosmetyki np. z targu, których nie chciałam i powoli wkraczał Avon (mojej koleżanki mama była nawet konsultantką). Umówmy się - nie miałam też wtedy tyle kasy żeby sobie na takie rarytasy pozwolić.

A ja że nie miałam co ukrywać na twarzy to po prostu tego nie robiłam.
Tusz do rzęs to było narzędzie które wówczas używałam oraz pomadka ochronna (uwielbiałam Bebe, które Tata przywoził mi z Niemiec).


A teraz najlepsze, do ochrony cery używałam najzwyklejszego kremu Nivea Soft.
Tani jak barszcz, duże opakowanie, moja cera piękna.
Tego kremu używałam naprawdę bardzo długo. Myślę, że tak do 22 roku życia jeszcze u mnie funkcjonował. W tym względzie nie miałam żadnych problemów. Nawet pamiętam jak dziś slogan z reklamy - "jak ciepły letni deszcz".


Także tu apel do młodych dziewczyn - nie musicie to nie nakładajcie na siebie zbyt wiele.
Błąd oczywisty jaki popełniałam to opalanie się ale to myślę większość z młodych osób uwielbiała opaleniznę.

Moja ówczesna cera rzeczywiście tłusta ani mieszana nie była. To typowo sucha cera bez problemów (dlatego też Nivea Soft z parafiną się sprawdzał). Ale na całe szczęście młode teraz osoby mają dostęp do dosłownie wszystkiego (i pieniężnie i dosłownie) co na tamte lata było naprawdę ciężkie.

wiek dwudziestoparolatki do około 25 latki

Poznałam co to zło zwanym Sephora i nałogowo tam zachodziłam. Pojawiły się pierwsze podkłady (kupiony na wyprzedaży w Sephora ale niestety nie trafili w moje gusta).
Cerę pielęgnowałam Clinique 3 kroki i ten zestaw był naprawdę świetny. Kupowałam jeden za drugim. Niestety w pewnym momencie moja cera zaczęła się zmieniać i niestety 3 kroki to już nie było to. Miałam do niego jeszcze kilka podejść jeszcze ale z marnym skutkiem. Może jeszcze do niego wrócę bo efekt skóry po tych kosmetykach był naprawdę super.
Makijaż to dalej tusz do rzęs ale teraz już zaczęłam pozwalać sobie na coś lepszego (w końcu już pracowałam, nie mieszkałam z rodzicami).
Sephora to był mój drugi dom. Pierwszy flakonik perfum Dior Pure Poison, pierwsze błyszczyki Smashbox O-gloss (te które na ustach robiły się różowe, pamiętacie), albo pierwsze powiększające usta (ja akurat miałam z Sephory ale wtedy lawina tego typu produktów zalała rynek).


Pod koniec tego okresu zaczęły się moje problemy z cerą, trądzik różowaty, jakieś niedoskonałości, rozszerzone pory itp. Tu Was odsyłam do posta na temat trądziku różowatego. Ogólnie był koszmar bo po tylu latach pięknej cery nagle się okazało że jest w mega złym stanie. Trafiłam do dermatologa (po bardzo długim czasie męczenia się i samoleczenia) i rozpoczęłam walkę z trądzikiem.

Ogólnie od tamtego okresu zaczęłam poszukiwać podkładu, testowałam niezliczoną ilość i w każdym wyglądałam jak maska. Chciałam subtelnie podkreślić moją (jeszcze) świetlistą cerę. Pamiętam, że ku ideałowi skłaniał się Pharmaceris. To produkt godny polecenia na Polskim rynku.

 Nawet te mega drogie podkłady wydawały mi się wtedy za ciężkie dla mnie. Ogromny problem miałam z doborem koloru. Wszystko na mnie wyglądało zbyt ciemnie lub zbyt pomarańczowo.

Odpuściłam ... i wtedy wkroczył kolejny rozdział ... azjatyckie kosmetyki a w nim kremy BB

od koło 26 latki do teraz

Gdy użyłam pierwszego kremu BB (wszyscy go znają Skin79 różowy) pomyślałam, że w końcu coś pasuje do mojego koloru skóry. Nie wygląda jak maska, stapia się ze skorą, wygląda w miarę naturalnie. Wkroczyłam w świat Azji, byłam zafascynowana ile można ciekawych się rzeczy dowiedzieć. Trafiłam na vlog Basi Azjatycki Cukier. Obejrzałam jej filmy jednym tchem i czekałam aż znowu coś nagra. A jak nie nagrywała to oglądałam poprzednie. Przeglądałam strony Tony Moly, kupowałam, testowałam. Mogłam sobie pozwolić na różne kosmetyki ściągając je aż z Azji. Był wtedy znany blog Mllou o której po jakimś czasie słuch zaginął.

Poznałam kosmetyki samorobione - Biochemia Urody i złożyłam moje pierwsze zamówienie na tonik kwasowy. Pamiętam jak dziś jak go kręciłam w domowym zaciszu.

To był piękny czas. Skóra powoli odzyskiwała stan równowagi. Prawie wyleczony trądzik lecz pojawił się kolejny problem - starzenie się skóry, pierwsze zmarszczki.
Od tej pory testuję, katuję skórę retinoidami, kwasami itp. 
Uczę się codziennie jak dbać o skórę, na co zwracać uwagę, co jeść.

Aktualna pielęgnacja to opowieść na oddzielny post.

Jak Wam się podobała opowieść? Jestem ciekawa jak to w Waszym przypadku wyglądało
Pochwalcie się.

8 komentarzy:

  1. Całkiem podobnie, krem Nivea to chyba jeden z tych produktów, ktore używa sie jako pierwsze w początkach pielegnacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taki uniwersalny krem :) sprawdza się przy cerze nie problematycznej :)

      Usuń
  2. nigdy nie miałam niczego ze smashbox'a, ale kusi kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też za wiele z tej firmy nie miałam - ten błyszczyk a jakiś czas temu eyeliner :)

      Usuń
  3. Dla mnie niestety początki nie były takie łatwe, jako nastolatka miałam baaardzo tłustą skórę, pojawiały się dość często niedoskonałości (choć trądzikiem bym tego nie nazwała) i katowałam skórę wszelkimi Clean & Clear, Clearasil i oczywiście myślałam, że krem to złoi skórę trzeba wysuszać...Trwało to tak do 20-21 roku życia i wtedy zaczęłam powoli odkrywać potrzeby swojej cery, co jej szkodzi a co robi dobrze...Było lepiej, choć tak naprawdę lepszą pielęgnację wprowadziłam dopiero pod koniec studiów, gdy zmądrzałam i zaczęłam skłaniać się ku produktom aptecznym, a jeśli drogeryjnym, to tym łagodnym, z lepszymi składami. Azjatyckie kosmetyki odkrywam dopiero od niedawna, jestem zachwycona, ale nie stanowią one 100% mojej pielęgnacji, stosuję głównie kremy BB, sheet masks i wklepywane lotiony, zamiast tradycyjnego toniku, reszta to jednak apteka i czasem coś drogeryjnego :) A, i jeszcze uwielbiam azjatyckie olejki do demakijażu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, problematyczna cera u nastolatki to straszna zmora. Jedyne co wtedy pomoże to wizyta dermatologa. Dobrze przepisane leki, odpowiednia pielęgnacja to dla takiej cery idealna sytuacja.

      Usuń
  4. nivea soft miło wspominam, choć dawno nie miałam..

    OdpowiedzUsuń

Chętnie podyskutuję z Wami. Dziękuję za każdy komentarz

ARCHIWUM

SZUKAJ NA BLOGU